Tym razem wyjechałem z Suśca w deszcz, który padał przez większość dnia. Czym bardziej na południowy - wschód, tym była gorsza pogoda. Minąłem nawet szumy na Tanwi, do których miałem tylko 3 km. Kontynuowałem jazdę szlakiem do Lubyczy Królewskiej, gdzie postanowiłem ostanie kilka km pojechać drogą krajową. W miejscowości Podlesina przejechałem kilka km przez woj. podkarpackie. Po dojechaniu do granicy musiałem okazać dowód, czekając w deszczu jakiś kwadrans na zwrot. Zrobiwszy zdjęcie przy przejściu, zawróciłem się i zacząłem przemierzać trasę do Zamościa drogą krajową nr 17. W miejscowości Bełżec najechałem na tory pod złym kątem i zrobiłem ze dwa obroty po asfalcie przez ramię. Skończyło się na otarciach, ale rozpiął mi się łańcuch. Musiałem kupić spinkę w jakimś sklepie budowlanym. Dalsza jazda była prawie równie mokra. W Zamościu na jakiś czas przestało padać. Mogłem zatrzymać się na rynku. Potem asfaltem dotarłem do Szczebrzeszyna, gdzie zakończyłem najmniej przyjemny dzień. 
Trasa: Susiec - szlakiem do Bełżca - szlakiem do Lubyczy Królewskiej - przejście graniczne w Hrebennem - Lubycza Królewska - Bełżec - Tomaszów Lubelski - Zamość - Szczebrzeszyn.

Drugi dzień zacząłem od szukania sklepu (to była niedziela). Pojechałem w tym celu na rynek. Potem dotarłem do dworca PKP, gdzie zaczyna się szlak. Kraśnik leży na skraju roztocza zachodniego, więc zacząłem jazdę od razu po pofalowanym roztoczu. Pogoda niepokoiła jeszcze bardziej. Deszcz zaczął padać jednak dopiero na około 30 km przed osiągnięciem celu. Roztocze zachodnie okazało się ciekawe krajobrazowo i dość wymagające. Kilka km do Szczebrzeszyna pojechałem asfaltem, zostawiając szlak. Minął mnie tam peleton eskortowany przez policję. Za Zwierzyńcem rzeźba terenu stała się nieco łagodniejsza.
Trasa: Centralnym szlakiem rowerowym roztocza od Kraśnika przez Szastarkę, Batorz, Chrzanów, Goraj, Radecznicę, Szczebrzeszyn, Zwierzyniec, Józefów do Suśca.