Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2010
Dystans całkowity: | 636.00 km (w terenie 63.00 km; 9.91%) |
Czas w ruchu: | 33:00 |
Średnia prędkość: | 19.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 63.60 km i 3h 18m |
Więcej statystyk |
Czwartek, 19 sierpnia 2010
Przejazd na działkę
Sprawdzałem czy wszystko już ok z kolanem/ami i...
...nie da się jeździć :/ Nie mogłem w 100% wykorzystać siły nóg, a w drodze powrotnej zacząłem odczuwać już ten sam charakterystyczny, choć z powodu bardzo krótkiej drogi lekki ból.
...nie da się jeździć :/ Nie mogłem w 100% wykorzystać siły nóg, a w drodze powrotnej zacząłem odczuwać już ten sam charakterystyczny, choć z powodu bardzo krótkiej drogi lekki ból.
- DST 11.00km
- Teren 1.00km
- Czas 00:34
- VAVG 19.41km/h
- VMAX 30.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 sierpnia 2010
Lublin
W środę nie chciało mi się zrobić 180km obiema nogami, a wczoraj zrobiłem 180 - 200km prawą. :D
Uczestnicy: Ja, Mikuła, Ziołek.
Plan: Jazda do Kazimierza i potem szlakiem rowerowym do Lublina ( Starówka, Majdanek).
Wyjechaliśmy przed czwartą w powyższym składzie. Do Góry Puławskiej dojechaliśmy bocznymi asfaltowymi drogami po powiślu. Nie chcieli jechać po drodze głównej i nadrobiliśmy około 10km. Po przejechaniu około 10 - 20km od domu zaczynało mnie boleć lewe kolano - zawsze bolało mnie prawe. Jeszcze przed Górą Puławską jechałem już tylko wpiętą prawą nogą. Lewa tak sobie zwisała. :P
Przed Górą Puławską - ładny był tam widok na obwodnicę Puław:

" title="Przystanek" width="640" height="480" />
W Puławach ja z Mikułą czekaliśmy przed jakąś świątynią na Ziołka, aż zrobi zakupy z biedronce.
Zdjęcie zrobione koło świątyni w Puławach, w oddali widać most wiślany:

" title="Puławy" width="640" height="480" />
Dalej pojechaliśmy asflatem do Kazimierza. Tam kupiłem jakiś lek, który mi poleciła aptekarka. Wziąłem dwie kapsułki i nic to nie dało, czego się spodziewałem :/
Następnie pojechaliśmy czerwonym szlakiem rowerowym Kazimierz Dolny - Lublin, do Rąblowa. Koło wyciągu narciarskiego wszedłem metr do lasu i już kilka grzybów. Polecam to miejsce grzybiarzom. :) Jeszcze nie zakwaszona prawa noga jakoś sobie dawała radę, ale z czasem szło coraz ciężej i pod większe górki musiałem później podprowadzać rower. Jak wiadomo, są to pagórkowate tereny.
Wyciąg narciarski w Rąblowie i nieopodal jeden z podjazdów, które były za trudne do pokonania siłą jednej mojej nogi:

" title="Rąblów" width="640" height="480" />
Tym samym szlakiem dojechaliśmy do Nałęczowa.
Alejka gwiazd kolarstwa w parku zdrojowym:

" title="Nałęczów" width="640" height="480" />
Tam mały obiad, kilka zdjęć w parku zdrojowym i jazda dalej - do Lublina, cały czas tym samym szlakiem. Na tym odcinku jechało się już na prawdę ciężko. Prawa noga zakwaszona, upał coraz większy. Nawet był pomysł, żeby wracać, ale ja nie chciałem. Do Lublina dojechaliśmy na jakąś 14 - 15.
Czas jazdy: 8h 3minuty, czyli średnia już wtedy była tragiczna. Zjedliśmy obiad, zrobiliśmy kilka zdjęć przed ogrodem botanicznym i nawet niczego nie zwiedzając, ruszyliśmy drogą główną w stronę Puław.
Przed ogrodem botaniczym, ja w czerwonej koszulce:

" title="Ogród botaniczny UMCS - u" width="640" height="480" />
Tutaj kilometry szły już baaaardzo wolno.
Ponieważ byłem już "zużyty", a do domu jeszcze tyle km, zdecydowałem się nocować.
Jazda na tym odcinku wyglądała tak, że z górek zjeżdżałem na wyzerowanej kadencji, a pod górkę podprowadzałem rower na piechotę i odpoczynki musiały być co kilka km. Sprawdzałem hotele, motele przy drodze, ale w żadnym z nich nie znalazłem korzystnej oferty (wesele x2, brak miejsc x1, wysoka cena x1). Była propozycja, żebym wsiadł do autobusu i pojechał do Puław, tam odpoczął, poczekał na resztę i dalej do Kozienic, ale nie chciałem. A więc nie znalazłszy miejsca do noclegu dla mnie, wreszcie dojechaliśmy do Puław. Było już ciemno. Postanowiłem wracać do domu. Wydawało się już nie tak daleko, ale zostało nam wtedy jeszcze mniej więcej tyle kilometrów, co z Lublina do Puław. :/
A więc zapalili (oni) światła i ruszyliśmy drogą główną przez Gniewoszów do Kozienic. Teraz to już samo pedałowanie prawą nogą nie było takie złe. Ta dziwaczna pozycja, w której musiałem siedzieć przez tyle czasu, stała się bardzo niewygodna. Chyba najgorzej bolały dłonie. Widać było, że chcą już wrócić jak najszybciej do domu i musiałem ich ciągle gonić. Ciemność, brak światła, błyskawice gdzieś w oddali na niebie, głosy jakiś żuli, psów to była dobra motywacja do szybszego pedałowania wciąż tylko prawą nogą. Teraz lewą oparłem sobie w trochę bardziej wygodnej pozycji, między rurą ramy, a mocowaniem do bidonu. Dnia 14. sierpnia zrobiliśmy jakieś 220km wg licznika. Nie mam w nim podświetlenia, więc widziałem tylko w świetle latarni dane jazdy. Po północy dojechaliśmy do...
...Kozienic ! W domu byłem o wpół do pierwszej, a średnia zdążyła spaść do poniżej 16kmh.
Podsumowując, wyjazd zaliczam bardziej na minus niż na plus.
Najgorsze było to, że musiałem przez około 180 - 200km wykonywać cały cykl prawą nogą. Do tego nic nie zwiedziłem w Lublinie, bo nie było czasu, nie zrobliśmy zbyt wiele zdjęć, a rekordu dziennego kilometrażu nie pobiłem, który wciąż wynosi wg licznika 262,62km ( rzeczywisty dystans ok.250km ).
Uczestnicy: Ja, Mikuła, Ziołek.
Plan: Jazda do Kazimierza i potem szlakiem rowerowym do Lublina ( Starówka, Majdanek).
Wyjechaliśmy przed czwartą w powyższym składzie. Do Góry Puławskiej dojechaliśmy bocznymi asfaltowymi drogami po powiślu. Nie chcieli jechać po drodze głównej i nadrobiliśmy około 10km. Po przejechaniu około 10 - 20km od domu zaczynało mnie boleć lewe kolano - zawsze bolało mnie prawe. Jeszcze przed Górą Puławską jechałem już tylko wpiętą prawą nogą. Lewa tak sobie zwisała. :P
Przed Górą Puławską - ładny był tam widok na obwodnicę Puław:

Przystanek© StrusPedziwiatr
W Puławach ja z Mikułą czekaliśmy przed jakąś świątynią na Ziołka, aż zrobi zakupy z biedronce.
Zdjęcie zrobione koło świątyni w Puławach, w oddali widać most wiślany:

Puławy© StrusPedziwiatr
Dalej pojechaliśmy asflatem do Kazimierza. Tam kupiłem jakiś lek, który mi poleciła aptekarka. Wziąłem dwie kapsułki i nic to nie dało, czego się spodziewałem :/
Następnie pojechaliśmy czerwonym szlakiem rowerowym Kazimierz Dolny - Lublin, do Rąblowa. Koło wyciągu narciarskiego wszedłem metr do lasu i już kilka grzybów. Polecam to miejsce grzybiarzom. :) Jeszcze nie zakwaszona prawa noga jakoś sobie dawała radę, ale z czasem szło coraz ciężej i pod większe górki musiałem później podprowadzać rower. Jak wiadomo, są to pagórkowate tereny.
Wyciąg narciarski w Rąblowie i nieopodal jeden z podjazdów, które były za trudne do pokonania siłą jednej mojej nogi:

Rąblów© StrusPedziwiatr
Tym samym szlakiem dojechaliśmy do Nałęczowa.
Alejka gwiazd kolarstwa w parku zdrojowym:

Nałęczów© StrusPedziwiatr
Tam mały obiad, kilka zdjęć w parku zdrojowym i jazda dalej - do Lublina, cały czas tym samym szlakiem. Na tym odcinku jechało się już na prawdę ciężko. Prawa noga zakwaszona, upał coraz większy. Nawet był pomysł, żeby wracać, ale ja nie chciałem. Do Lublina dojechaliśmy na jakąś 14 - 15.
Czas jazdy: 8h 3minuty, czyli średnia już wtedy była tragiczna. Zjedliśmy obiad, zrobiliśmy kilka zdjęć przed ogrodem botanicznym i nawet niczego nie zwiedzając, ruszyliśmy drogą główną w stronę Puław.
Przed ogrodem botaniczym, ja w czerwonej koszulce:

Ogród botaniczny UMCS - u© StrusPedziwiatr
Tutaj kilometry szły już baaaardzo wolno.
Ponieważ byłem już "zużyty", a do domu jeszcze tyle km, zdecydowałem się nocować.
Jazda na tym odcinku wyglądała tak, że z górek zjeżdżałem na wyzerowanej kadencji, a pod górkę podprowadzałem rower na piechotę i odpoczynki musiały być co kilka km. Sprawdzałem hotele, motele przy drodze, ale w żadnym z nich nie znalazłem korzystnej oferty (wesele x2, brak miejsc x1, wysoka cena x1). Była propozycja, żebym wsiadł do autobusu i pojechał do Puław, tam odpoczął, poczekał na resztę i dalej do Kozienic, ale nie chciałem. A więc nie znalazłszy miejsca do noclegu dla mnie, wreszcie dojechaliśmy do Puław. Było już ciemno. Postanowiłem wracać do domu. Wydawało się już nie tak daleko, ale zostało nam wtedy jeszcze mniej więcej tyle kilometrów, co z Lublina do Puław. :/
A więc zapalili (oni) światła i ruszyliśmy drogą główną przez Gniewoszów do Kozienic. Teraz to już samo pedałowanie prawą nogą nie było takie złe. Ta dziwaczna pozycja, w której musiałem siedzieć przez tyle czasu, stała się bardzo niewygodna. Chyba najgorzej bolały dłonie. Widać było, że chcą już wrócić jak najszybciej do domu i musiałem ich ciągle gonić. Ciemność, brak światła, błyskawice gdzieś w oddali na niebie, głosy jakiś żuli, psów to była dobra motywacja do szybszego pedałowania wciąż tylko prawą nogą. Teraz lewą oparłem sobie w trochę bardziej wygodnej pozycji, między rurą ramy, a mocowaniem do bidonu. Dnia 14. sierpnia zrobiliśmy jakieś 220km wg licznika. Nie mam w nim podświetlenia, więc widziałem tylko w świetle latarni dane jazdy. Po północy dojechaliśmy do...
...Kozienic ! W domu byłem o wpół do pierwszej, a średnia zdążyła spaść do poniżej 16kmh.
Podsumowując, wyjazd zaliczam bardziej na minus niż na plus.
Najgorsze było to, że musiałem przez około 180 - 200km wykonywać cały cykl prawą nogą. Do tego nic nie zwiedziłem w Lublinie, bo nie było czasu, nie zrobliśmy zbyt wiele zdjęć, a rekordu dziennego kilometrażu nie pobiłem, który wciąż wynosi wg licznika 262,62km ( rzeczywisty dystans ok.250km ).
- DST 224.00km
- Teren 10.00km
- Czas 14:16
- VAVG 15.70km/h
- VMAX 48.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 sierpnia 2010
Plan awaryjny, czyli alternatywna trasa do Janowca
Wyruszyłem nieco po ósmej. Zacząłem realizować plan A. :D
Zajechałem do Dęblina jeszcze przed dziesiątą ze średnią ok.23kmh.
Po drodze, między Opactwem, a Zajezierzem minął mnie cyrk, a dokładniej wszystkie wozy cyrku przewoźnego.
W Dęblinie wg planu wjechałem na zielony szlak pieszy, który prowadzi do Kocka.
Spotkała mnie tu niespodzianka. Odcinek szlaku Dęblin - Kock zakładałem, że ma około 30 - 35km, a tu strzałka w prawo z tabliczką: "Wola Gułowska 45km, Kock 70km". :/ Przejechałem jeszcze z kilometr po szlaku i to, że musiałem go szukać zadecydowało o tym, że się wróciłem. Nie miałem czasu/pieniędzy ani chęci, żeby zrobić w tym dniu około 180km łącznie.
Miałem już wracać do domu, ale tutaj bikestats pomógł. :D Nie chciałem wpisywać w dzienniczku, że przejechałem 50km, kiedy planowałem zrobić 100+. To mnie zmotywowało do działania i powstał PLAN B. :)
Chciałem przejechać przez Puławy do Janowca i wrócić przez Gniewoszów.
I tak zrobiłem !
Odcinek Góra Puławska - Janowiec zrobiłem po raz pierwszy. Również po raz pierwszy przejechałem około kilometr w jedną stronę szlaku od zamku w Janowcu w stronę Góry Puławskiej i opłacało się, widoki super :P
Widok na Kazimierz Dolny:

" title="Widok na Kazimierz Dolny" width="900" height="675" />
Sprawdziłem też czy istnieje szlak Janowiec - Bałtów w terenie czy tylko na mapie, co się zdarza. Istnieje !
Podsumowując: mimo tego, że nie zaliczyłem Kocka, wyjazd udany. Trochę się zajechałem, ale to dobrze. Wkońcu jechałem sam to mogłem rozwinąć swoje tempo :)
PS. Niech mnie niektórzy nie wyśmieją z tą średnią, bo nie trenuje a i jeżdżę na rowerze mtb xc.
Cała trasa: Kozienice - Dęblin - Puławy - Góra Puławska - Janowiec - Góra Puławska - Gniewoszów - Kozienice. Niemal 100% asfalt.
Zajechałem do Dęblina jeszcze przed dziesiątą ze średnią ok.23kmh.
Po drodze, między Opactwem, a Zajezierzem minął mnie cyrk, a dokładniej wszystkie wozy cyrku przewoźnego.
W Dęblinie wg planu wjechałem na zielony szlak pieszy, który prowadzi do Kocka.
Spotkała mnie tu niespodzianka. Odcinek szlaku Dęblin - Kock zakładałem, że ma około 30 - 35km, a tu strzałka w prawo z tabliczką: "Wola Gułowska 45km, Kock 70km". :/ Przejechałem jeszcze z kilometr po szlaku i to, że musiałem go szukać zadecydowało o tym, że się wróciłem. Nie miałem czasu/pieniędzy ani chęci, żeby zrobić w tym dniu około 180km łącznie.
Miałem już wracać do domu, ale tutaj bikestats pomógł. :D Nie chciałem wpisywać w dzienniczku, że przejechałem 50km, kiedy planowałem zrobić 100+. To mnie zmotywowało do działania i powstał PLAN B. :)
Chciałem przejechać przez Puławy do Janowca i wrócić przez Gniewoszów.
I tak zrobiłem !
Odcinek Góra Puławska - Janowiec zrobiłem po raz pierwszy. Również po raz pierwszy przejechałem około kilometr w jedną stronę szlaku od zamku w Janowcu w stronę Góry Puławskiej i opłacało się, widoki super :P
Widok na Kazimierz Dolny:

Widok na Kazimierz Dolny© StrusPedziwiatr
Sprawdziłem też czy istnieje szlak Janowiec - Bałtów w terenie czy tylko na mapie, co się zdarza. Istnieje !
Podsumowując: mimo tego, że nie zaliczyłem Kocka, wyjazd udany. Trochę się zajechałem, ale to dobrze. Wkońcu jechałem sam to mogłem rozwinąć swoje tempo :)
PS. Niech mnie niektórzy nie wyśmieją z tą średnią, bo nie trenuje a i jeżdżę na rowerze mtb xc.
Cała trasa: Kozienice - Dęblin - Puławy - Góra Puławska - Janowiec - Góra Puławska - Gniewoszów - Kozienice. Niemal 100% asfalt.
- DST 123.00km
- Teren 2.00km
- Czas 05:01
- VAVG 24.52km/h
- VMAX 58.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 sierpnia 2010
Na działkę
- DST 11.00km
- Czas 00:29
- VAVG 22.76km/h
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Lekkie kręcenie
Trasa: Kozienice - Brzóza - Ursynów - Stanisławów - Stanisławice - Kozienice
100% asfalt
Powstrzymanie się od szybkiej jazdy: udane ! :)
100% asfalt
Powstrzymanie się od szybkiej jazdy: udane ! :)
- DST 35.00km
- Czas 01:35
- VAVG 22.11km/h
- VMAX 35.00km/h
- Temperatura 27.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 sierpnia 2010
Radom
Wyjazd miał być o 7, ostatecznie wyjechaliśmy o 8.20 xD
Tradycyjnie z grupy 5-6 osób zostało nas dwóch, którym chciało się wstać.
A więc skład: Ja + Mikuła.
Trasa: Kozienice - Pionki przez las. W skansenie pobawiliśmy się drezyną i jazda dalej.
[/url][/img]
Zielonym szlakiem, który był dalej nieprzejezdny dotarliśmy z Pionek do Kozłowa. Potem wróciliśmy na szlak w Nowej Woli Gołębiowskiej i dojechaliśmy nim na starówkę w Radomiu. Dalej pojechaliśmy zobaczyć nową szkołę kolegi na ulicę Limanowskiego i do M1, gdzie kupiłem trochę jedzenia. Powrót asfaltem do Kozienic, w tym chyba dwa krótkie odpoczynki.
Przejazd jak najbardziej udany, widzieliśmy po drodze całkiem sporo rowerzystów w tym kolarzy górskich i jednego szosowego. Nareszcie jadąc z kimś mogłem trochę przycisnąć.
Tradycyjnie z grupy 5-6 osób zostało nas dwóch, którym chciało się wstać.
A więc skład: Ja + Mikuła.
Trasa: Kozienice - Pionki przez las. W skansenie pobawiliśmy się drezyną i jazda dalej.

Zielonym szlakiem, który był dalej nieprzejezdny dotarliśmy z Pionek do Kozłowa. Potem wróciliśmy na szlak w Nowej Woli Gołębiowskiej i dojechaliśmy nim na starówkę w Radomiu. Dalej pojechaliśmy zobaczyć nową szkołę kolegi na ulicę Limanowskiego i do M1, gdzie kupiłem trochę jedzenia. Powrót asfaltem do Kozienic, w tym chyba dwa krótkie odpoczynki.
Przejazd jak najbardziej udany, widzieliśmy po drodze całkiem sporo rowerzystów w tym kolarzy górskich i jednego szosowego. Nareszcie jadąc z kimś mogłem trochę przycisnąć.
- DST 108.00km
- Teren 50.00km
- Czas 05:23
- VAVG 20.06km/h
- VMAX 50.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 sierpnia 2010
Czarnolas
Pierwsza przejażdżka z nowym "zawodnikiem", który ostatnio kupił rower.
Super się jechało, nawet mogłem trochę przycisnąć.
Po drodze widziałem wypadek.
Średnia zaniżona, bo wcześniej jeździłem po osiedlu pytać kolegów o jutrzejszą trasę.
Super się jechało, nawet mogłem trochę przycisnąć.
Po drodze widziałem wypadek.
Średnia zaniżona, bo wcześniej jeździłem po osiedlu pytać kolegów o jutrzejszą trasę.
- DST 56.00km
- Czas 02:19
- VAVG 24.17km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 sierpnia 2010
Do kolegi
Przejazd na Skarpę po Jacka i we trzech na Łuczynów do Bastka, który nie dał się namówić na jakąś trasę.
- DST 11.00km
- Czas 00:40
- VAVG 16.50km/h
- VMAX 46.00km/h
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 sierpnia 2010
Powrót z Radomia (mocny)
- DST 47.00km
- Czas 01:42
- VAVG 27.65km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 3 sierpnia 2010
Południe - Borki - Południe (Radom)
- DST 10.00km
- Czas 01:01
- VAVG 9.84km/h
- Sprzęt Kross
- Aktywność Jazda na rowerze